sobota, 28 października 2017

Little Bead Box

Chciałam poczekać z pokazaniem Wam tego  tworka aż skończę kolejny taki, ale zabrakło mi koralików i co gorsza nie mogę takich nigdzie u mnie dostać. Muszę więc poczekać, aż przyjdzie czas na większe zakupy i znaleźć je gdzieś na kontynencie. Muszę Wam powiedzieć, że Wyspa jest jakąś koralikową pustynią, wybór kolorów żaden, a dostanie jednego koloru w kilku rozmiarach i kształtach, a do tego w jednym miejscu graniczy z cudem! 

Tak czy inaczej pokusiłam się o wykonanie pudełeka (jak dobrze pójdzie to nawet pudełek) według wzoru Julii S. Pretl --- KLIK --- z jej książki Little Bead Boxes. Posiadam w mojej biblioteczce kilka pozycji o tematyce koralikowej, i muszę powiedzeć, że ta jest moim numerem jeden. Jasne instrukcje i przepiękne projekty - w zasadzie chciałabym zrobić każdy z nich! 









Pudełeczko zrobiłam w prezencie ślubnym dla znajomych, jako że Panna Młoda, jak wieść niosła, należy do tych którzy doceniają rzeczy ręcznie robione. Podobno zamieszkaja w nim perłowe kolczyki, takie z historia rodzinną :)

Pozdrawiam Was ciepło!

czwartek, 5 października 2017

Kolczyki

Wszystkie moje ostatnie prace wymagały ode mnie dużo czasu i pracy. Dla odprężenia więc popełniłam kilka drobiazgów - kolczyków. Kilka z nich to powtórki, więc nie będę Wam nimi głowy zawracać, a kilka to nówki zupełne. W tym te dzisiejsze, w których wykorzystałam szklane kaboszony z grafiką, które doatałam jakiś czas temu od Royal Stone za maraton rękodzielniczy. Mam ich jeszcze kilka, więc pewnie się pojawią. Kaboszonikom towarzyszy masa perłowa









Pozdrawiam!

niedziela, 24 września 2017

Amsterdam i trzy rowery

Pamiętacie moją brochę Amsterdam? Jeśli tak, to zapewne przypominacie sobie, że początkowo miała ambicje być bransoletą, ale z różnych powodów, głównie z powodu braku czasu, bransa skurczyła się do brochy. W sumie nie zaszkodziło to Amsterdamowi za bardzo, bo wyróznienie dostał (dziękuję raz jeszcze za Wasze głosy), ale gdzieś tam jedna czułam pewien niedosyt. I tak mnie to uwierało, że w końcu za bransę się zabrałam. 

Najpierw pokażę Wam zdjęcie "panoramy"  Bransa dostała wiązanie sznurkowe, jako że zależało mi aby jak najbliżej można było dopasować ją do nadgarstka, więc na na płasko na codzień raczej jej nie widać:)





 Jak widac rowery pojawiły się tym razem aż trzy. Bransa jest bardzo plastyczna, bo nie uszywniałam jej, tylko zabezpieczyłam flizeliną, żeby od spodniej strony nie czuć było nitek, a mimo to swietnie zachowuje kształt.










Dodam tylko, że jej rozmiar to raczej xl, bo jest wysoka na 7cm. Długość to 16cm, ale dzięki sznurowanemu zapięciu nadaje się na każdy nadgarstek.

Jeżli macie ochotę to zapraszam na mój INSTAGRAM, gdzie czasem wrzucam zdjęcia z procesu powstawania. 

Pozdrawiam ciepło!

środa, 6 września 2017

Mój, nie oddam

W wakacje z reguły nie mam zbyt wiele czasu - i o zgrozo ochoty - na koraliki. Ale zawsze, tak na wszelki wypadek, zabieram ze sobą jakąś szydełkową robótkę. tym razem postanowiłam w końcu zabrać sie za wzór Anny Teplovej z Chudibeads, kupiony chyba dwa lata temu. Naszyjnik zostaje u mnie  :D








A ponieważ wakacje dzisiaj się skończyły, to oczekujcie powrotu do igły i nitki

Pozdrawiam!

sobota, 1 lipca 2017

Rosja

Kochani Zaglądacze! Mam nadzieję, że dzisiejszy naszyjnik Wam się spodoba, bo jego powstanie przypłaciłam zdrowiem! Do rzeczy...

Od kiedy tylko okazało się, że Royal Stone postawił na państwa świata w tegorocznej edycji konkursu, czekam na dwa państwa. Rosja to jedno z nich, a pomysł na ugryzienie tego tematu kołatał się mi w głowie od dawna. Uwielbiam cerkwie i ich klimat (mam nadzieję, że nikogo nie urażę tym stwierdzeniem), ich baśniowość i bogactwo wystroju, a nawet zapach, inny niż innych znanych mi świątyniach (ale nie żebym była ekspertem, odwiedziłam poza bieszczadzkimi dwie tylko i to na nich opieram mój opis). Po prostu więc musiałam, zwłaszcza że cebulaste kopuły dały mi w końcu pretekst do wykorzystania paczki koralików dragonscale, nabytej wieki temu :)

Rozrysowałam naszyjnik szybko, przyszyłam tila, sprułam i poprawiłam raz jeszcze bo mój mąż swoją suwmiarką genetycznie wbudowaną w oko orzekł, że jest krzywo (było, fakt), zrobiłam kopuły z dragonscale i taśmy, zabrałam się za trzecią i ... dętka. Nic nie pasowało! A do tego okazało się, że mam dużo zleceń w pracy, więc szyłam po koraliku i prułam aż do czwartku przed ostatecznym poniedziałkiem znanym popularnie jako deadline. W czwartek oświeciło mnie i użyłam elementów starego zegarka po Babci. Całość zagrała, w piątek zaczęłam haftować niebo, ale kolory okazały się mało basniowe. W sobotę odnalazłam kolory, ale w telewizji leciał koncert Foo Fighters, więc do godziny drugiej w nocy niewiele zdziałałam, został mi jeszcze spory kawałek nieba do wyhaftowania. W niedzielę pozbyłam się wygłodniałej rodziny na pół dnia i szyłam i szyłam.... Doklejałam labradoryty niemalże na bieżąco, podklejałam całość również, nie miałam nawet czasu okna otworzyć, więc około godziny 16:00 zdiagnozowałąmu siebie zatruciem oparami kleju E6000. Kto używa ten wie, że klej ten jest tak trwały jak trujący. Obszywałam więc pracę na dworze (zimno było), z potwornym bólem głowy , na który nic ale to nic nie pomagało, nie widziałam zbyt dokładnie, gdzie igłę wbijam, a do tego było mi niedobrze. No masakra po prostu, nie polecam nikomu. Na własnej skórze przekonałam się, że faktycznie, z klejem faktycznie trzeba uważać :)

Tak czy inaczej udało mi się skończyć i chyba dobrze, bo jak dotąd kolia/naszyjnik raczej się podoba :)






Do zrobienia kolii użyłam taśm cyrkoniowych,koralików dragonscale, elementów starego zegarka, tila i garści labradorytów. Niebo haftowane pietnastkami (część jasna) i jedynastkami w części ciemnej. Zawieszony na sodalitach różnej wielkości, zwieńczony metalowym charmsem z matrioszką. Ciężko podać jedo wymiary, ale mniej więcej 16cmx8cm w najszerszych miejscach.







Zdjęć z procesu nie mam, bo zbyt się spieszyłam :) Pokażę jednak to co mam, no i poglądowe zdjęcie na mnie, żeby pokazać, że kolia da się nosić. Mam nadzieję, że latem, czyli na wakacjach, zrobię jakieś ładniejsze na dekolcie :)
Proszę się nie śmiać z projektu - rysować nie potrafię. Okazało się również, że ułożenie tila tak jak sobie zaplanowałąm znacznie zwiększyłoby gabaryty całości, w efekcie musiałam też zrezygnować z kryształków rivoli. Są oprawione i pojawia się pewnie w innej pracy :)



Pozostaje mi jeszcze podziękowac za dotychczasowe lajki i komentarze zostawione na FB. Jeśli ktos jeszcze nie widział wszystkich prac konkursowych, to zapraszam do kliknięcia w fotkę i podziwiania


poniedziałek, 26 czerwca 2017

Lotos

Nie wiem naprawdę czemu nie pokazałam jeszcze na blogu lotosu... Może dlatego, że nadal nie mogę się zdecydować, czy go lubię czy nie :) Premierę miał na FB, a od tego czasu dostał nowy, delikatniejszy łańcuszek, z którym lubię go nieco bardziej niż z poprzednim, 

Oczywiście inspirowałam się wyzwaniem indyjskim konkursu RS, choć  postanowiłam go nie wysyłać. Musiałam trochę odpocząć od konkursowych emocji, ogarnąć nieporządek w domu, dokarmić i dopieścić zaniedbaną rodzinę:) Nie mówiąc o tym, że Indie inspirują mnie o niebo bardziej kulinarnie niż biżuteryjnie . Tym niemniej jednak postanowiłam się z tematem "na spokojnie" zmierzyć, i wynikiem jest ten naszyjnik z lotosem, w ryzykownym zestawieniu kolorystycznym i z akrylowym kaboszonem w centrum:







Pozdrawiam ciepło!

sobota, 3 czerwca 2017

Powrót kota

A nawet i dwóch kotów! Moje kocie broszki,mam nadzieję, pamiętacie? Jakoś tak szybko mnie opuszczają, że tym razem postanowiłam uszyć od razu dwie, na zapas. 









Brosie są niewielkie, rzekłabym, że proporcjonalne do czasu, jaki ostatnio udaje mi się na koraliki wygospodarować. Utrzymane w klimacie nocnym, podobnie jak moja broszka Amsterdam, która otrzymała w konkursie Royal Stone wyróżnienie :) Dziękuję Wam bardzo za polubienia i komentarze!



Muszę również pochwalić się nagrodą za udział w konkursie RoyaLOVE. Niestety nie udało mi się zgarnąć nagrody głównej (gratulacje dla Joasi), ale Royal przygotował dla wszystkich uczestniczek nagrodę niespodziankę i przyznam szczerze, że sama lepiej bym swojej nagrody nie wybrała :) Bardzo się cieszę, że wzięłam udział w konkursie - okazało się, że potrafię napisać tutorial a nawet zapisać moje kulinartne przepisy (nie było łatwo, zazwyczaj robię wszystko "na oko".)  A obie te rzeczy wydawały mi się co najmniej trudne w przeszłości! Oczywiście nie dokonałabym tego bez pomocy i zachęty pani Agaty - bardzo dziękuję za zaproszenie i pomoc i oczywiście upominek!




Pozdrawiam Was ciepło i do następnego postu :)

P.S. Na pasku bocznym znajdziecie kupon zniżkowy do Royala :) Korzystajcie!