poniedziałek, 18 stycznia 2016

Cyrkonie i kwadraty

Pokochałam cyrkonie. Uwielbiam ich dwustronność, mogę je opleść i nie muszę się martwić stroną zadnią :) Chociaż muszę przyznać, że z ciekawości zamówiłam również cyrkoniowe kaboszoniki. Na razie czekają :)

Pierwsze kolczyki zrobiłam dla Mamy pod choinkę, ale powtórzyłam to zestawienie kolorów dla mojego sklepiku. Kolejne poszły za ciosem, marzą mi się inne kolory. 







Drugie sa bardziej słoneczne i ciepłe. Jak mi się marzy już powrót słońca i światła!








Dodam tylko, że kolczyki są niewielkie, długość to3 cm, a cyrkonie miały 8mm. Koralikowa oprawa dodała im jeszcze jakieś 6 mm :)

Pozdrawiam ciepło, idę pomarzyć o słonecznym raju ;)

niedziela, 3 stycznia 2016

2015

Nie, podsumowań 2015 robić nie będę, ale za to pokażę Wam jak ten rok dla mnie się skończył.
Otóż miałam zamiar odkurzyć co nieco moje umiejętności sutaszowe. Sutaszu nie przestaję podziwiać, ale z reguły nie starcza mi już na niego czasu. Więc oczekując na dostawę koralików, stary rok miałam pożegnać z sznurkami w ręku. I co?

 I to:


Moja szpulka sutaszowej żyłki dosłownie rozpadła mi się w rękach na dwie części! Nawet nie próbowałam odplątywać tej żyłki grubości 0,08mm, myślę, że to mission impossible :) Wyglądała trochę jak włosie anielskie na choinkę. 

W związku z tym myślałam, że jeszcze przez jakiś czas nic Wam do pokazania nie będę miała, ale znalazło się jednak coś, czego tu jeszcze nie było (aczkolwiek miało już swoją premierę na FB). Jest to naszyjnik, który jakiś czas temu przygotowywałąm na indiańskie wyzwanie w KK, ale nie zdążyłam, a ponadto uznałam, że ze względu na swój minimalizm jest jednak mało indiański. Chociaż w sumie to nie wiem, bo jutro rano wylatuje w rejony onegdaj indiańskie :)














Mam nadzieję, że w Nowym Roku nie będzie prześladował mnie pech połamanych igieł, poplątanych żyłek, rwących się nici i braku weny, czego i Wam życzę!!!