środa, 11 listopada 2015

Marilyn. Instrukcja obsugi

Dawno nie mierzyłam się z wyzwaniami Kreatywnego Kufra, ale tematu Marilyn nie mogłam zostawić. Postanowiłam go jednak potraktowć "Pół żartem, pół serio" (nie przepadam za komediami, ale ta  należy do moich ulubionych nie tylko komedii, ale i filmów). Nie ma więc pereł i diamentów,   a różu jest tylko odrobina. Jest za to prosta bransoletka, z "mottem" chyba do Marilyn pasującym. Element wykonałam osobiście w glince srebra. Jak widać, nie poddaję się, jeśli chodzi o tę technikę, a postęp jest wprost proporcjonalny do czasu, jaki mogę na nią poświęcić :) Reszta to rzemień (to ta odrobina różu) i elementy srebrne oraz oczywiście drobne koralikowe wyplatanki. Nosi się dobrze!











Mam nadzieję, że propozycja przypadnie Wam do gustu :)

A teraz wracam do szydełka. Święta tuż tuż...

Pozdrawiam!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Calavera czyli czacha dymi

Postanowiłam w tym roku uwić sobie coś tradycyjnie "halołinowego". A że haloween to czas kiedy wszelkie strachy i okropieństwa traktujemy z przymrużeniem oka, cóż lepszego niż sugar skull, czyli meksykańska calavera. Wzór autorstwa Debbie Van Tonder, w celowo nie-meksykańskiej kolorystyce (ale spodziewajcie się bardziej szalonych kolorów w przyszłości, muszę tylko zapasy treasures uzupełnić) wyplotłam podwójnym petotem.Najbardziej problematyczne i bolesne okazało się wykończenie, bo bransę podszyłam naturalną skórką. Skórka jest cieniutka a powyginała igły jakby była z dinozaura zdjęta... Zapięcie również wyplecione :)












Pozdrawiam i życzę Wam miłego tygodnia!