No więc tak - zastanawiałam się długo czy ten wytwór rąk mych Wam pokazać, bowiem wytwór rzeczony jest niedoskonały (co najmniej). Ale jestem tak dumna z tego, że coś tam ulepiłam, że pokażę, z obietnicą, że kolejne będą lepsze :)
Od dawna miałam ochotę na spróbowanie AC - i pod wpływem różnych podziwianych prac i z czystej ciekawości - bo to jakaś magia jest po prostu, że srebro się z plasteliny robi, więc musiałam to zobaczyć na własne oczy :) Powstrzymywała mnie cena tejże plasteliny, która w połączeniu z moim brakiem talentu w tym, kierunku, potwierdzonym dobitnie przez Panią od Plastyki w klasie czwartej szkoły podstawowej sugerowała, że nie jest to misja która może zakończyć się powodzeniem. Czasem - na szczęście - bywa tak, ze przyjaciele mają większą wiarę w nasze możliwości niż my sami i tak oto na urodziny otrzymałam zestaw startowy Art Clay (Monisiu, dziękuję raz jeszcze :). Zaopatrzyłam się jeszcze w tutorial Drakonarii i zabrałam do roboty.
Oszczędzę Wam opowieści o tym jak trudno mi było rozwałkować równy placek wyjściowy i ile razy można to robić... Albo że wykrajanie kółka to nie to samo co wykrajanie pieroga... Pierwsze koty za płoty - jest mój pierwszy krzywus i zapowiadam, że pojawiać się będą kolejne :D
Chciałam jednocześnie wszystkich uspokoić - koraliki nadal są moją największą miłością i nie zamierzam ich porzucać :) No bo jak mogłabym, kiedy do oprawienia mam takie cuda od Moonsafari:
Pozdrawiam Was ciepło i lecę nawlekać koraliki.... albo zamówić AC...