niedziela, 29 września 2013

Z potrzeby chwili

Dosłownie. Bo okazało się, że na wczoraj potrzebny upominek dla nastolatki. No to zabrałam się za coś "na szybko." Rzemieniowo-koralikowe bransoletki chodziły za mną od dawna -  wynalazek nie mój i nie nowy, leżał w zakładce "do spróbowania kiedyś". No i pewnie by tak "leżał", ale po pierwsze zamówiłam za gruby rzemień do wisiora, a po drugie dziecko moje, które wyznaje zasadę "jeśli masz coś zrobić jutro, zrób to pojutrze" potrzebowało już zaraz upominek dla koleżanki. No i tak się rozpędziłam, że zrobiłam aż 4 bransoletki (na zdjęciach 3, bo wzór upomionkowy powtórzyłam :) Nie ma się co rozpisywać: rzemyk, peyote i zapięcie:











piątek, 27 września 2013

Codzienne na jesień :)

Mały przerywnik w koralikach (nie, żeby coś spektakularnego powstawało, po prostu niczego nie mogę skończyć). Zwyklaczki na codzień z kryształkami swarka. 

Witam nowe obserwatorki i pozdrawiam!

Na Wyspach wyjątkowo ładna jesień...








niedziela, 8 września 2013

Pendaran

Jesienny - specjalnie na wyzwanie Kufra. Błękit nieba oglądany przez jesienne liście....

W centrum przepiękny Larimar, którego urody nie jestem w stanie oddać na zdjęciach, z dodatkiem listków, takich jak w wisiorze letnim. Kupiłam w Unikatarcie tylko dwa, ale możę dokupię kolejne i zrobię cykl pt. Cztery pory roku z liściem

Koraliki to oczywiście Toho: Bronze, Gold Lustered African Sunset, Opaque Sky Blue, Higher Metallic Frosted Carnival, Matte Color Aquarius, Fire Polish Persian Turqoise Picasso i Daggers w kolorze niebieskim, nazwa mi się zatarła :)  

This pendant was made for another Kufer challenge - Autumn. Making it I thought about blue autumnal sky seen through colorful leaves. I used a beautiful Larimar stone...











czwartek, 5 września 2013

Ukośnik - pierwszy!

W końcu! I jak już go skończyłam, to tak naprawdę nie wiem, czemu zajęło mi to tyle czasu? 

Prób było wiele, każda z nich kończyła się po jakichś 15-20 rzędach, bo ukośnik wyglądał jak żałośnie rozciągnięta skarpetka z aplikacją koralikową. Próbowałam różnych rozmiarów szydełka, grubości nici, koralików od piętnastek (szaleństwo) do ósemek, przeglądałam różne tutoriale, żeby zobaczyć, co robię nie tak . Teoretycznie wydawał mi się ukośnik nieskomplikowany, a w praktyce.... masakra. Aż postanowiłam sobie, że jaki ten ukośnik będzie taki będzie, ale go skończę i najwyżej będzie sobie dowodem na to że za ukośnika już nigdy się brać nie powinnam. wiecie, taki przypominacz, gdyby mnie jeszcze kiedyś podkusiło :) No i zacisnęłam zęby, i powtarzając sobie, że to absolutnie ostatni i nigdy więcej, i dziergałam. I wyobraźcie sobie, że jakimś cudem po 3 cm zaczął on sobie wyglądać całkiem nieźle! Nawet zacząłam sobie myśleć, że następny jednak też powstanie i to nawet ładniejszy (ten miał kształt zdecydowanie trapezowaty). Niestety okazało się, ze ten "następny" to musi być już, bo chyba nie udałoby mi sie tych 3 okropnych cm wykończyć. Sprułam i zaczęłam od nowa i tym razem zaczął wyglądać po ludzku już po 2 rzędach :D 

A oto on, nieskomplikowany, bo w paski i nie aż taki grubaśny, bo tylko 12 koralików w rzędzie ale jest :)))

Aha, i przy okazji okazało się, że nie mam odpowiednio grubych końcówek, więc musiałam wydziergać. Zamieniać na metalowe czy nie? Jeszcze nie wiem, na razie nie mogę się na niego napatrzeć :) 

My first single stich bead crochet rope. It took me ages, as what seemed easy in theory proved rather hard, but here it is! Ended with peyote beaded cap - I'm still pondering whether to replace them with metal ones...